piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 3

- Zobaczycie, pociąg do Kapitolu jest bombowy! - Piszczy Rita.
Siedzimy w samochodzie, który wiezie nas powoli na dworzec. Moje palce zaciskają się na dłoni malutkiej Cathy, która chlipie cichutko, wtulona w moje ramię. Przed oczami mam widok bladej twarzy Chelsea, kiedy patrzyła jak jej siostra weszła na podest i ledwo zauważalnie dla innych ścisnęła skrawek mojej szarej sukienki. W moich uszach nadal rozbrzmiewa płacz Pierre, kiedy przyszła pożegnać się ze mną do pałacu.
Jest mi tak źle, że nie mogę się cieszyć chociażby z tego, że żadnego z trójki chłopaków nie znałam i nie żal będzie mi ich zabić.
Shane Filim, Philip Crawford i Gregory Tickle - trzej dobrze zbudowani chłopcy, z pewnością przygotowani na igrzyska, co zmniejsza szanse na to, że uda mi się wrócić z Cathy do domu.
Co prawda mój humor nieco się poprawia, kiedy słyszę, że z jednego dystryktu może być trzech zwycięzców, ale wolę nie świętować za wcześnie. W końcu nie wiem nic o  innych trybutach.
Szczerze mówiąc nie wiem, czego mam się spodziewać.
Siedemdziesiąt dwa.
Ta liczba przesłania wszystkie inne myśli, jest jak czarny welon, przez który widzę jak przez gęstą mgłę. Jestem w stanie myśleć tylko o niej, o siedemdziesięciu wrogach, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Siedemdziesięciu dwóch trybutów, w tym osiemnastu zawodowców...
Wzdrygam się. Cathy to zauważa, bo na chwilę podnosi wzrok i patrzy na mnie pytająco. Macham tylko głową, dając jej do zrozumienia, że nic się nie stało i odruchowo przyciskam ją mocniej do swojego boku. Mogłoby się wydawać, że już teraz próbuję ochronić małą przed Kapitolem.
Może i tak jest.
Po kilkunastu minutach - tak mi się bynajmniej wydaje - dojeżdżamy na dworzec. Wysiadając z samochodu przesuwam wzrokiem po twarzach zebranych ludzi z dystryktu. Są niemal wszyscy. William. Chelsea. Mama i...
Pierre.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Lekko przygryzam dolną wargę i zerkam na Ritę. Wychodzi drugimi drzwiczkami samochodu i aktualnie siłuje się z dużą peruką, której kosmyki zaczepiły się o jakiś dziwny pręcik. Korzystam z tej chwili nieuwagi ze strony organizatorki i biegnę do siostry. Dzieli nas tylko kilka metrów, może pięć. Stawiam jak najdłuższe kroki, chcąc szybko pokonać dzielącą nas odległość. Cztery metry. Trzy i pół. Dwa i pół...
Strażnicy reagują z lekkim opóźnieniem. Pierwszy z nich biegnie w moją stronę, ale ja nie zwracam na niego uwagi. Metr. Jeden, jedyny metr dzieli mnie od Pierre.
Nagle czyjeś ręce zaciskają się na moich nadgarstkach i szarpią mocno do tyłu. Znowu odległość pomiędzy mną a siostrą się zwiększa. Czuję łzy napływające mi do oczu. Wyrywam strażnikowi rękę i wyciągam ją w stronę siostry, ona robi to samo. Ręce mężczyzny oplatają mnie w pasie i ciągnął w stronę pociągu. Wiem, że zaraz stracę przewagę, słyszę krzyki Rity.
- Co ty wyprawiasz?! Głupia dziewucho! Wsiadaj do pociągu!
Odwal się, myślę.
Czuję coś zimnego w dłoni. Nie mam pojęcia co to, ale już nie mam siły walczyć ze strażnikami. Już zaczynam poddawać się ich woli, kiedy coś kuje mnie w ramię. Wszystko zaczyna się rozmazywać. Zaciskam pięści i tracę przytomność.

***

- Aurelia...?
Odruchowo zaciskam mocniej pięści. Wiem, że coś trzymam, coś od Pierre...
Nie wyczuwam nic.
Podrywam się gwałtownie, co wywołuje zawroty głowy.
- Spokojnie. Nic Ci nie jest... - kojący głos Cathy mnie uspokaja. Kładzie swoją dłoń na mojej klatce piersiowej i zmusza mnie do ponownego położenia się.
Prawie nic nie pamiętam. Wiem jedynie, że szarpałam się ze strażnikami i że wzięłam coś od Pierre. Nie miałam pojęcia po co i dlaczego, ale nie chciałam sobie zawracać tym głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu. Ściany są wyłożone ciemnoczerwoną tapetą, na podłodze leży brązowy dywan z długim włosiem. Jest tylko jedno okno, tuż nad miękkim łóżkiem, na którym leżę. W pokoju jest tylko jakaś dziwna szafa i lustro.
- Gdzie jestem? - pytam lekko zachrypniętym głosem.
- W pociągu. - Odpowiada Cathy, zgarniając mi włosy z czoła. - Byłaś nieprzytomna przez dwie godziny.
Marszczę lekko brwi.
- A co z Pier...?
- Pierniczkami? - Urywa moje pytanie i patrzy na mnie znacząco. W pokoju był podsłuch. - Spokojnie łakomczuchu, zaraz po nie pójdę. - Uśmiecha się lekko. Wychodzi i zamyka za sobą drzwi.
Podpieram się na łokciach i siadam. Wyglądam przez okno. Krajobraz przesuwa się zdecydowanie za szybko. Mogłam rozpoznać jedynie pojedyncze drzewa, które były najbliżej. Dalej była już tylko jednolita masa kolorów.
Ściemniało się.
Zsuwam z siebie czerwoną kołdrę i wstaję. Przez ułamek sekundy tracę równowagę i opieram się o ścianę. To, co podali mi strażnicy, działało nadal.
Słyszę, że drzwi się otwierają. Patrzę w tamtą stronę, oczekując, że ujrzę Cathy lub Ritę.
Mylę się. W drzwiach stoi ktoś inny. 

6 komentarzy:

  1. Kto do niej przyszedł?? Błagam, nie każ mi czekać znów tak długo!!!
    Rozdział króciutki, ale to nic. Powoli się przyzwyczajam do krótkich notek na blogach :) Poza tym bardzo fajnie napisany, chyba nie mam zastrzeżeń.
    kolejny pojawi się szybciej niż ten, prawda? Proooszę!
    Czekam na 4. ^^
    Pozdrawiam cieplutko
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że Aurelia dobiegnie do Pierre! Niestety...Rozdział krótszy, jednak i tak bardzo ci się udał ;) Uważaj tylko na powtórzenia i CZAS! Wiadomo, piszesz w teraźniejszym, jednak w którymś momencie wkroczył nam czas przeszły ;)
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się niedługo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah ah zapomniałam!
      Czy to, że z każdego dystryktu może przeżyć trójka ludzi oznacza, że Aurelia, Cathy i powiedzmy jakiś chłopak, w którym zakocha się główna bohaterka- przeżyją i wygrają? To by było pisane pod oryginał...

      Usuń
    2. Wspaniały rozdział mimo paru błędów, które wychwyciłam .. Fajnie się czyta, ale szkoda, że taki krótki.
      Mimo to zainteresowałaś mnie postacią Aureli ..
      Kto będzie tym " kimś innym " ?
      Czekam na NN <3

      I jak mówiłam jest u mnie zasada - Jeżeli podajesz mi link do swojego bloga i chcesz abym go przeczytała, oczekuję, że przeczytasz i skomentujesz mój. Amen.

      Usuń
  3. przede wszystkim zaczęłam to czytać bo nowa notka jest od niedawna. inaczej w życiu nie ruszyłabym stojącej powieści. mimo podobieństwa do oryginału coś czuję, że ta historia będzie inna. mam nadzieję, że tym razem będziesz częściej pisać^^ pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Igrzyska Śmierci, więc już samo to sprawiło, że strasznie spodobało mi się twoje opowiadanie. Znalazłam kilka błędów, ale to nic. Rozdział krótki, ale stanowi przyjemną, szybko lekturę :) Lubię twoją główną bohaterkę.
    Niecierpliwie będę czekać na 4! Pozdrowionka :D

    OdpowiedzUsuń