Philip Crawford, o ile dobrze pamiętam.
Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale zauważam, że wzrok chłopaka nie jest skierowany na moją twarz tylko na mój biust. Zerkam w dół i od razu mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Mam na sobie jedynie krótkie spodenki i skąpą bluzeczkę na ramiączkach.
Błyskawicznie chwytam wiszący na wieszaku szlafrok i nasuwam go na ramiona. Wiążę go w pasie, a Philip uśmiecha się lekko pod nosem.
- Czego tu szukasz? - Pytam, marszcząc groźnie brwi.
Ciemnowłosy opiera się swobodnie o framugę drzwi, co wprawia mnie w lekkie zaskoczenie. Co on wyprawia? Po co tu przylazł? Przecież za kilka dni będziemy na siebie wzajemnie polować, a on się do mnie szczerzy, jakby chciał mnie zaprosić na herbatkę!
- To raczej ty powinnaś czegoś szukać. - Mruga do mnie i wycofuje się z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Unoszę wysoko brwi. O czym on bredzi?
Drzwi uchylają się ponownie. Odruchowo zasłaniam się rękoma, chociaż przez szlafrok nic nie widać. Niepotrzebnie - do pomieszczenia wchodzi Cathy z tacą czekoladowych pierniczków. Momentalnie zapominam o dziwnym zajściu sprzed kilku minut, bowiem czuję okropny głód. Siadamy na łóżku, biorę ciastko i szybko je zjadam.
- Za pół godziny spotykamy się z naszym Mentorem w wagonie jadalnym. - Mówi Cathy, sięgając po pierniczka. - Zaprowadzę Cię. - Dodaje, widząc moją lekko zdezorientowaną minę.
Przełykam już trzecie ciastko.
- Jak ma na imię? - Pytam, bo kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- Adrien. Adrien Cole.
Zastanawiam się chwilę.
- Czy to przypadkiem nie ten zwycięzca sprzed trzech lat?
Dziewczynka kiwa powoli głową.
- Tak, to on. Wygrał w wieku czternastu lat. Ledwo przeżył, był nieźle poturbowany jak go zabierali z areny.
Patrzę na nią lekko zszokowana. Właśnie się dowiaduję, że siostra mojej najlepszej przyjaciółki oglądała igrzyska w wieku dziewięciu lat. Ja sama, oglądając to trzy lata temu, nieraz nie mogłam spać w nocy lub uciekałam do lasu, byleby nie oglądać walk i - co gorsza - zwłok. A ona opowiadała o tym ze stoickim spokojem jakby nie mówiła o rzezi tylko o pogodzie.
A już niedługo my same będziemy uczestniczyć w jednej z tych okropnych rzezi.
***
Szafa w moim pokoju okazuje się nie być zwykłym, starym meblem do
powieszenia w środku kilku najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy otwieram
jedno z drzwiczek, widzę dotykowy ekran wbudowany po ich wewnętrznej
stronie. Chwilę zastanawiam się, jak go używać, ale w miarę szybko
rozpracowuję owe urządzenie. Wybieram w menu „Ubiór elegancki” i powoli przeglądam
proponowane stroje. Szybko jednak z nich rezygnuję, gdyż są zdecydowanie zbyt
szykowne. Wracam do wyboru stylów i przyciskam „Ubiór lekki”. Już po krótkiej
chwili znajduję idealną sukienkę – jest w kolorze niebieskim, sięga mi do
kolan. Jest bez ramiączek. Dekolt jest dość głęboki, ale mnie to nie
przeszkadza. Do tego kremowe szpilki na niskim obcasie. Szybko ubieram owy strój
i wchodzę do łazienki, staję przed lusterkiem. Na półeczce widzę masę
przeróżnych kosmetyków, ustawionych w kolejności alfabetycznej. Nie mam
pojęcia, do czego służy większość kremów. W swoim życiu malowałam się jedynie
dwa razy, i to nie takimi „prawdziwymi” kosmetykami. Mam nadzieję, że nie będę wyglądać
zabawnie. Sięgam po najzwyklejszy puder i delikatnie nakładam go na policzki. Usta
smaruję bezbarwnym błyszczykiem. Do tego tusz na rzęsy. Rozczesuję włosy i
robię sobie koka. Wracam do pokoju i staję przed dużym lustrem wiszącym na
ścianie.
- Wyglądasz ślicznie.. – Słyszę za plecami. Odwracam się. W drzwiach stoi Cathy. Jest ubrana w kremową sukienkę i baleriny tego samego koloru. Włosy ma związane w koński kucyk.
- Ty też. – Uśmiecham się lekko i całuję ją w czoło matczynym gestem. W pewnym sensie czuję się jak jej opiekunka. W końcu to ja mam ją chronić na arenie i bezpiecznie doprowadzić do końca okropnej gry.
Kiedy o tym myślę, czuję ucisk w żołądku.
- Idziemy? Zaraz zaczyna się… spotkanie.
Kiwam głową. Wychodzimy z pokoju.
- Wyglądasz ślicznie.. – Słyszę za plecami. Odwracam się. W drzwiach stoi Cathy. Jest ubrana w kremową sukienkę i baleriny tego samego koloru. Włosy ma związane w koński kucyk.
- Ty też. – Uśmiecham się lekko i całuję ją w czoło matczynym gestem. W pewnym sensie czuję się jak jej opiekunka. W końcu to ja mam ją chronić na arenie i bezpiecznie doprowadzić do końca okropnej gry.
Kiedy o tym myślę, czuję ucisk w żołądku.
- Idziemy? Zaraz zaczyna się… spotkanie.
Kiwam głową. Wychodzimy z pokoju.
***
Tak, wiem, rozdział krótszy od poprzedniego. Ale wolałam zostawić spotkanie z mentorem na później. :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba masz rację z tym, że zostawiłaś to spotkanie z mentorem na następny rozdział :) ten był świetny - co z tego, że krótki. Krótkie notki mają swój urok :D
UsuńFajnie wszystko opisałaś, mogłam sobie to mniej więcej wyobrazić.
Uch! Intryguje mnie postać Philipa!! Czego według niego powinna szukać Aurelia? Hm... Interesujący bohater. Mam nadzieję, że niedługo znów coś będzie z jego udziałem ;)
Bardzo mi się podobał rozdział.
Czekam na kolejny i tą rozmowę z mentorem :)
Pozdrawiam!
Zuza ;*
Fajby rozdzial, pomimo tego ze krotki ;) Uderzylo mnie kilka powtorzen, ale z czasem wyeliminujesz te bledy ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdzial, kiedy go dodasz? c:
Mi podobnie, jak osobie powyżej, rzuciły się w oczy powtórzenia, tzn. słówko "jest" przy opisie sukienki.
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo mi się podoba. Wg uwielbiam Igrzyska Śmierci, także spodziewaj się mnie tu jeszcze nie raz.
ps. Myślałaś może o zakładce Bohaterowie? Niekoniecznie muszą być zdjęcia, ale chociażby nazwiska tych istotniejszych osób i np. numer dystryktu. Wtedy łatwiej byłoby mi usystematyzować sobie poszczególnych bohaterów.
Pozdrawiam, love-fun-soul.blogspot.com
Czytasz mi w myślach? Zakładka "Bohaterowie" jest właśnie w przygotowywana! Będą zdjęcia, nazwiska i numery dystryktów. :D
Usuń