piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 7

No więc kilka informacji na początek.
1. Ciężko jest mi pisać w czasie teraźniejszym, więc przerzucam się na przeszły. W poprzednich rozdziałach wielu czytelników zauważyło gdzieniegdzie zmianę czasu. To z przyzwyczajenia, bo tak mi wygodniej. ;)
2. W moim opowiadaniu może być trochę nieścisłości związanymi z oryginałem, ale prosiłabym o wyrozumiałość - w końcu każdy chce dodać coś od siebie i zmienić trochę fabułę.
3. Pojawili się Obserwatorzy, więc zapraszam do obserwowania mojego bloga! + Mam nadzieję, ze nowy szablon się wam podoba!
4. Na moim drugim blogu pojawił się już trzeci rozdział więc zapraszam do zapoznania się z nim!

***

Reszta drogi do Ośrodka Szkoleniowego zajął nam już tylko kilka minut. W drzwiach powitało nas kilku trenerów, z którymi będziemy mieć styczność przy ćwiczeniach. Dali nam pewne przepustki, dzięki którym mieliśmy wstęp na nasze piętro z numerem dziewiątym oraz dach budynku, z którego mogliśmy oglądać Kapitol. Zawiesiłam swoją na szyi, po czym wraz z Adrienem i resztą trybutów skierowaliśmy się do windy. Kilka razy przyłapałam mentora, gdy na mnie zerkał, zupełnie tak, jakby bał się, ze zaraz zapadnę się pod ziemię i zniknę.
Bardzo bym tego chciała, ale niestety nie było to możliwe.
- Za godzinę macie spotkania ze swoimi stylistami. - Poinformował nas, kiedy znaleźliśmy się w windzie. Pomimo lekkiego szumu, który wywoływało powietrze przecinane kabiną windy, kiedy jechaliśmy na gorę, słyszałam go dokładnie, bowiem stał tuż za mną. Dziwnie się s tym czułam. - Dziesiątka, Jedenastka i Dwunastka jeszcze nie dojechały, dlatego macie więcej czasu.
Pokiwaliśmy jedynie głowami, a kiedy winda stanęła i rozsunęły się drzwi, każdy skierował się do swojego pokoju. Nie miałam czasu zachwycać się wspaniałym wystrojem wszystkich pomieszczeń, które mijałam, bowiem moja głowa była już pełna rozmyślań o pewnej rzeczy.
A raczej o pewnej osobie.
Pamiętasz, co Ci powiedziałem? Jeśli chcesz się dowiedzieć, o co chodziło, bądź dziś na dachu o drugiej. Sama. ~ P.
Philip wsunął mi ten liścik w dłoń, kiedy odbieraliśmy przepustki. Doskonale pamiętałam, co mi powiedział dzień wcześniej - że powinnam czegoś szukać. A on to miał.
Ale, do jasnej cholery, co to było?
Uniosłam swoją przepustkę, otworzyłam nią drzwi do swojego pokoju i na chwile zapomniałam o problemach, które niemal rozsadzały mi czaszkę. Kiedy myślałam, że najpiękniejszym pokojem, w którym się znalazłam, był pokój odwiedzin w Pałacu Sprawiedliwości, byłam w ogromnym błędzie.
Ściany sypialni były ciemno fioletowe, pokryte misternymi wzorami kwiatów, pnączy i ptaków. Na przeciwko wejścia stało ogromne łoże z baldachimem. Czarna narzuta zakrywała ciemnogranatową pościel tak delikatną i przyjemną, że można było się w nią wtulić i od razu zasnąć. 
Nie miałam jednak czasu na dłuży sen, który by mi się bardzo przydał, więc od razu skierowałam się do szafy bardzo podobnej do tej w pociągu. Na elektronicznym ekranie wpisałam, jakiej kreacji potrzebuję i już po chwili trzymałam w ręku wygodną, białą bluzkę, obcisłe spodnie i czarne baleriny. Położyłam to wszystko na łóżku i zamknęłam się w łazience.
W Dziewiątce nikt (oprócz zwycięzców igrzysk, których i tak nie było wielu - jedyny Adrien, który jeszcze żyje) nie miał prawdziwego prysznica, tylko duże beczki, w których się kąpaliśmy, więc kiedy moim oczom ukazała się przepiękna kabina prysznicowa, nie potrafiłam powstrzymać jęku zachwytu.
Włączyłam ekranik i zaczęłam przeglądać opcje. Wodę nastawiłam na ciepłą, a szampon i płyn do mycia ciała o zapachu truskawek. Ze zdziwieniem odkryłam też wiele rodzajów ręczników i dodatków do kąpieli, a że nie miałam pojęcia, co wybrań, kliknęłam losowo. Nagle w kabinie pojawiły się płatki róż, a z małej szafki pod dużym lustrem wysunął się miękki, beżowy ręcznik. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, z cichym westchnieniem poddając się zmęczeniu i pozwalając, aby ciepła woda zmyła ze mnie brud i zmartwienia minionych dni.
Nagle wszystko stało się takie proste. Kto by pomyślał, że za tydzień trafię na rzeź, skoro teraz objadałam się przepysznymi daniami i relaksowałam się w wannie? Kto by pomyślał, że jeszcze wczoraj byłam zwyczajną dziewczyną z biednej Dziewiątki?
I kto by pomyślał, że zostawiłam tam mamę, młodszą siostrę i dwójkę najlepszych przyjaciół?
Ta myśl zabolała mnie tak bardzo, że musiałam zacisnąć szczęki, żeby nie zapłakać. Nie, pomyślałam. Nie będę słaba, nie dam się złamać. Nie będę płakać, nie poddam się. Zrobię wszystko, żeby wrócić do domu i do rodziny, która tam na mnie czekała.
I - być może - do miłości mojego życia.
Nie wiedziałam, jak to się stało, że zapomniałam o Williamie. W końcu jeszcze wczoraj... całowaliśmy się. 
Uniosłam dłoń i opuszkami palców dotknęłam warg, jakby chcąc sprawdzić, czy nadal tam są. Myśląc o swoim przyjacielu, nagle przypomniałam sobie smak jego ust. A co by było, gdybym nie musiała zgłaszać się na trybuta? Czy zrobilibyśmy coś w kierunku naszej... sympatii, którą czuliśmy do siebie nawzajem? Czy bylibyśmy parą?
Pomachałam głową, odganiając od siebie te myśli. Po co robić sobie nadzieje? Może to był tylko impuls, a skoro staliśmy tak blisko siebie, to stało się. Nie musiał przecież nic do mnie czuć i mogłam się zawieść.
 Poza tym nie było żadnej gwarancji, że wrócę do domu, więc rozmyślania na ten temat tylko zepsułyby mi humor jeszcze bardziej.
Skóra mi się już marszczyła, więc wyłączyłam wodę, sięgnęłam po ręcznik i owinęłam się nim. Kiedy tylko wyszłam z kabiny i stanęłam na dywaniku przed nią, włączyła się suszarka i potężnym podmuchem zaczęła suszyć moje ciało i włosy. Kiedy już byłam sucha, stanęłam przed lusterkiem i miękką szczotką rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki, ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy i wyszłam z sypialni.

***

Spotkanie z moją "ekipą przygotowawczą" zdecydowanie zaliczało się do jednych z moich najgorszych wspomnień. Jeden z nich - Mitchel - boleśnie pozbyli się moich włosów na nogach, pod pachami i połowy brwi, przez co czułam się dziwnie naga, nawet, jeśli byłam w satynowym szlafroku. Na szczęście nie wszystko było takie okropne. Kiedy dwie pozostałe panie - Faith i Nathalie - zajmowały się moimi paznokciami i makijażem, było to nawet przyjemne. Co chwilę mówiły coś zabawnego, aby rozluźnić atmosferę i wszyscy wybuchaliśmy gromkim śmiechem.
- Okej, nasza praca skończona. - Powiedziała Faith i poklepała mnie po dłoni, sprytnie zasłaniając paznokcie, abym nie mogła na nie spojrzeć. - Teraz oddajemy Cię w ręce Dairee. Jest świetną stylistką, więc na pewno będziesz wyglądać zjawiskowo. - Już myślałam, że skończyła swoją wypowiedź, kiedy niespodziewanie ścisnęła mi za nadgarstek i z uroczym uśmiechem na mnie spojrzała. - Do tego czasu nie patrz w lustro, dobrze? 
- Ale... - zaprotestowałam, bardzo ciekawa swojego wyglądu.
- Żadne ale. - Przerwała mi Nathalie. - To będzie niespodzianka. - Mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Będziesz najpiękniejszą trybutką w historii. - Zgodził się z nimi Mitchel i posłał mi szeroki uśmiech.
W końcu, z głośnym westchnieniem, poddałam się i obiecałam im, że nawet nie zerknę w stronę olbrzymiego lustra zajmującego całą ścianę sali, w której miałam zostać sama na kilka minut. Zadowolona ekipa wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie samej sobie.
Zastanawiałam się, jak będę wyglądać. Dystrykt Dziewiąty był rejonem odpowiedzialnym za uprawę ról i produkcję mąki. Na terenie Dziewiątki znajdowało się wiele fabryk, które służyły głównie do obróbki siana. Nie była to jednak wybitnie rozwinięta specjalizacja, więc pole manewru mojej stylistki było mocno ograniczone. Miałam nadzieję, że nie ubierze mnie w sukienkę koloru słomy i nie wrzuci mnie w tym marnym stroju w sam środek parady.
Usłyszałam skrzypienie drzwi, kiedy byłam dosłownie przy lustrze, chcąc na siebie spojrzeć. W duchu dziękowałam Dairee, że przyszła właśnie w tym momencie i nie zdążyłam nawet zerknąć na swoje odbicie.
Odwróciłam się w stronę wejścia i zamarłam.
Dairee była przepiękna. Normalnie zabrakłoby mi słów do opisania jej wyglądu. Miała długie, czarne włosy i piękne, zielone oczy. Wyglądała na osobę życzliwą, a kiedy ją bliżej poznałam przekonałam się, że taka jest w rzeczywistości.
Podeszła do mnie i wyciągnęła w moją stronę, którą po chwili wahania uścisnęłam.
- Aurelio, miło mi Cię poznać. - Powiedziała ze szczerym uśmiechem i odsuwając się ode mnie na odległość ramienia. Zilustrowała mnie wzrokiem. - Masz świetną figurę. - Skomentowała.
Może to i głupie, ale w tamtym momencie oblałam się rumieńcem.
- Dziękuję. - Wydukałam.
Stylistka klasnęła w dłonie.
- No, nie mamy czasu na pogaduszki. Parada zaczyna się za godzinę. - Stwierdziła, zerkając na zegarek. - Przygotowałam dla Ciebie coś specjalnego.
Serce zabiło mi szybciej, kiedy wyjęła z szafy mój strój zamknięty w białej folii. Podała mi wieszak i popchała mnie lekko w stronę przebieralni. Kiedy nałożyłam moje przebranie (a nie było to łatwe, bo ręce strasznie mi się trzęsły) i w końcu mogłam stanąć przed lustrem, byłam strasznie podniecona.
W pierwszej chwili siebie nie poznałam. 

6 komentarzy:

  1. Jedyne ale!! Skura! Napisałaś przez "u". Cieszę się, że przerzuciłaś się na czas przeszły. O wiele lepiej mi się czyta, choć, jak wspominałam, Twój styl i tak był o wiele bardziej znośny niż inne opowiadania w czasie teraźniejszym. I to super, że coś tam nie będzie się zgadzało, przecież nie wszystko musi być zgodne z książką. To byłoby jak jakiś dodatek do Igrzysk a nie Twoje opowiadanie. Uwielbiam blogi, które mają tylko fundament w jakimś utworze, a potem akcja leci całkiem innym, choć równoległym torem.
    Ojejku!! Ciekawa jestem, w co ją ubrała! :) Bo na pewno w coś zjawiskowego! :) Rozdział świetnie napisany, nie mam żadnych zastrzeżeń. No chyba tam zjadłaś jakąś literkę, ale moje oko zawsze coś musi wyłapać ;p
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie jestem fanką opowiadań pisanych w czasie przeszłym, a nie teraźniejszym ;) po pierwsze dlatego, że jak już sama o tym wspomniałaś, łatwiej się pisze, czyli nie ma niepotrzebnych zmian czasu w trakcie ;P A po drugie czytelnik w pewnym momencie zwyczajnie zaczyna się męczyć ;)
    Kurde, nie mogę doczekać się, jaką kreację wymyśliłaś, związaną z dystryktem 9 oczywiście ;) No i co się stanie na dachu xD Igrzyska Śmierci pisane przez Ciebie wypadają naprawdę bardzo dobrze, wiadomo, że część to powtórka z kanonu, ale tego nie da się uniknąć ;) Akcja rozwija się powoli, ciekawisz i intrygujesz, potrafisz utrzymać uwagę czytelnika. Stylistycznie tekst również bardzo mi się podobał, piszesz dobrze, logicznie i doskonale wiesz, co chcesz przekazać i to robisz.
    Pozdrawiam
    Courtney
    www.hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, dostajesz nominacje do Liebster Blog Awards. Więcej informacji pod adresem: http://nad-naturalni.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-awards.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. After looking over a handful of the blog posts on your weeb page, I seriously like your way oof
    blogging. I book-marked it too my bookmark site list and will be checking back in the near future.
    Take a look at my websiite too and tell me your opinion.

    Feel free tto surf to my website ... Ask.fm tracker, trackerforaskfm.webs.com,

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej! Czemu tu nie nowego rozdziału od ponad roku?? Jestem z tego powodu zbulwersowana..naprawdę fajnie piszesz, w ogóle jest mało blogów związanych z Igrzyskami wiec nie ma co myśleć tylko zbieraj się i daj mi tu neta! Tak ładnie proszę ♡
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń