piątek, 7 marca 2014

Rozdział 5

Wagon jadalny, jak go nazwała Cathy, skromnie mówiąc - jest piękny. Z sufitu zwisa kryształowy żyrandol, tuż pod nim stoi stół, zastawiony najróżniejszymi potrawami, z których tylko kilka potrafiłabym nazwać. Ślinka od razu napływa mi do ust, z trudem powstrzymuję się od rzucenia na ciastka, które wyglądały wyjątkowo apetycznie. Nigdy w życiu nie widziałam tak wiele jedzenia w jednym miejscu. Ba! W całym naszym dystrykcie jest mniej, niż mam teraz do swojej dyspozycji.
Czuję, że moja nienawiść do Kapitolu wzrasta. Jak można mieć tyle dobra, napawać się nim, a nas zostawiać na pastwę losu? Tyle dzieci umiera z głodu...
Wyrzucam z głowy ponure myśli i zerkam na czerwoną tapetę obklejającą ściany i sufit wagonu. Jest krwistoczerwona, z wzorem pięknych, misternych wzorów kwiatów. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, stwierdzam, że to róże.
Moje ulubione kwiaty.
- Relia?
Uśmiecham się lekko, słysząc zdrobnienie swojego imienia, które wypowiedziała Cathy. Często tak do mnie mówiła, ale po raz pierwszy odkąd...
... Odkąd zostałyśmy trybutkami.
Pochmurnieję niemal natychmiastowo, ale staram się, aby mój głos był łagodny.
- Tak, Cath? - Pytam cicho, podchodząc do niej. Jesteśmy same, bo przyszłyśmy parę minut wcześniej niż reszta. Dziewczynka siedzi w miękkim fotelu i wygląda przez okno. Pociąg pędzi tak szybko, że przez szybę widać tylko kolorową plamę.
Cathy przenosi na mnie wzrok, a ja z przerażeniem stwierdzam, że jej twarz nie ma żadnego wyrazu. Ż a d n e g o. Nie odzywa się, tylko patrzy na mnie w skupieniu. Otwieram usta, by coś powiedzieć. Nie wiem co, nic nie przychodzi mi do głowy, więc ponownie je zamykam. Siadam w sąsiednim fotelu, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Cathy wzdycha ciężko.
- Aurelio, ja... ja muszę Ci coś powiedzieć.  Kiedy żegnałam się z Pierre, powiedziała mi, że...
- O Jezu, ile żarcia! - Słyszę za plecami męski głos. Zaciskam zęby i pięści, żeby się na niego nie rzucić, bowiem w tym momencie Cathy zamilkła i z powrotem wróciła do nieprzytomnego wpatrywania się w okno.
A miała powiedzieć coś o Pierre.
Niech to szlag! 
Spojrzałam za siebie, żeby jakoś skarcić chłopaka, ale kiedy tylko go zobaczyłam, zmartwiałam.
Philip?
- Zaczekajmy na Adriena i resztę trybutów. - Karcący głos Rity doprowadza mnie do porządku.
Z  lekkim uśmiechem patrzę, jak uderza go w rękę sztucznym, różowym wachlarzem. Urażony Philip cofa rękę, którą miał zamiar wziąć jedno z tych przepysznych ciasteczek. Kobieta uśmiecha się do niego lekko, po czym poprawia swoją fryzurę w kolorze - o zgrozo! - neonowej zieleni.
Z moich ust wyrywa się głośny śmiech.
Rita spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się szeroko, najwyraźniej źle interpretując moją reakcję.
- Świetny kolor, nieprawdaż? - Przesuwa dłonią po swoich włosach, a później pokazuje mi ich tył oraz prawy i lewy profil.
- Co? Och... Tak, pewnie. - Zaciskam usta, żeby ponownie nie wybuchnąć śmiechem.
Philip uśmiecha się do mnie, po czym śmieje się i przenosi wzrok na Ritę.
- Wyglądasz okropnie. - Mówi bez ogródek.
Kobieta nadyma usta i marszczy lekko zdecydowanie za cienkie brwi.
- Mężczyźni... - Fuka pod nosem. - Nigdy nie zrozumieją, co to znaczy Być Na Topie.
Wymieniam z chłopakiem porozumiewawcze spojrzenia. Wiem, że oboje myślimy o tym, że Rita jednak nie ma racji.
W tym samym czasie drzwi do wagonu otwierają się i do środka wchodzi Solange wraz z dwojgiem pozostałych chłopaków z naszego dystryktu.
Dziewczyna ubrała się wyzywająco. Ma na sobie ściśle przylegające do nóg rurki, czarne baletki i obcisłą bluzkę odsłaniającą dekolt. Włosy ma związane w kok. Od razu rozumiem, że nie chce, aby zakrywały jej wyeksponowane atuty.
- Przepraszam, że tak późno jestem, ale... zaspałem. - Mówi ktoś od strony wejścia.
Patrzę w tamtą stronę i zamieram zaskoczona.

2 komentarze:

  1. Hah już lubię Philipa! :D Nie dosyć, że uwielbiam to imię - jego polską wersję, ale ta też jest niczego sobie - to jeszcze jego zachowanie *,* Szczerość to podstawa :)
    Znowu skończyłaś w takim momencie... ;p Znowu przez kolejne parę godzin będę zastanawiać się, kto się tam pojawił!
    Rozdział cudowny. Podobały mi się opisy, nie za długie, nie za krótkie, takie w sumie chyba w sam raz :)
    Pozostaje mi tylko czekać na rozdział 6, by dowiedzieć się, co się tam wydarzy na spotkaniu z mentorem!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie doczekałam się rozdziału!
    Jak zwykle wyszedł ci bosko ;* W jednym miejscu dostrzegłam tylko zmianę czasu, ale to szczegół. Każdemu się może to zdarzyć ;)
    Ale intryguje mnie co Cathy miała do powiedzenia głównej bohaterce...:/ Muszę czekać...nie lubię czekać -.- Ale nie mam wyboru :>
    Pozdrawiam!
    ~nad-naturalni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń